Nawojowa - bł. Julia Rodzińska

 


Błogosławiona Julia Rodzińska S.Dominikanka

Nawojowa 16.03.1899 - Stutthof 20.02.1945r.

Beatyfikowana 13 czerwca 1999r. w Warszawie.

___________________________________________________________________________________________________________

Życiorys

Błogosławionej JULII  RODZIŃSKIEJ

13 czerwca 1999 r, podczas Pielgrzymki do Ojczyzny, Ojciec Święty Jan Paweł II ogłosił błogosławionymi 108 Męczenników II wojny światowej. 

W ich gronie znalazła się także siostra Zgromadzenia św. Dominika - Siostra

 

Aby przedstawić  postać siostry Julii Rodzińskiej należy wrócić do czasów kiedy w Nawojowej stał jeszcze drewniany modrzewiowy kościółek, proboszczem parafii był ks.Jakub Żabecki, a nawojowski pałac zamieszkiwali Stadniccy.

W tym to kościele 14 listopada R.P. 1894 zawarli związek małżeński: organista – Michał Jan Rodziński (lat 28) z Marianną Sekułą (lat 15) córką zamożnych nawojowskich gospodarzy. Na akcie ślubu ks.Jakub Żabecki odnotował zgodę rodziców narzeczonej na związek.

Michał i Marianna zamieszkali w organistówce koło klasztoru dominikanek.

Michał posiadał znakomite kwalifikacje organistowskie. Na temat jego niewątpliwego talentu przez dwa lata krążyły pośród parafian słowa biskupa Wałęgi, który powiedział, “że nie może się modlić spokojnie w czasie Mszy Świętej, tylko słucha przepięknej muzyki kościelnej nawojowskiego organisty”. Mimo piastowania posady organisty, uposażenie jego było niewystarczające, dlatego też ciągle szukał dodatkowych zajęć. Był pracowity. Podjął pracę jako pisarz w kasie oszczędnościowej w Urzędzie Gminnym. Założył chór parafialny, a jego sława sprowadzała licznych gości z okolicznych wsi na uroczystości parafialne. Michał cieszył się niekwestionowanym autorytetem w parafii.

W rodzinie Rodzińskich urodziło się pięcioro dzieci; Julian Michał – 24.IX.1895, Stanisława Maria Józefa – 16.III.1899, Ludwik Jan Józef 14.III.1901, Anna Maria – 12.VI.1903, Janina Helena – 5.VIII.1905.

W domu Rodzińskich wszystko było podporządkowane szeroko rozumianej służbie Bożej.

Ojciec stawiał dzieciom surowe wymagania, które później kontrolował, a użyciem dyscypliny podkreślał wielkość ich winy. Matka prowadziła dom i wychowywała dzieci w duchu religijnym. Pomagała także mężowi w jego pracy. Uczestniczyła w próbach i występach chóru parafialnego.

Stanisława była drugim dzieckiem w rodzinie. Urodziła się w czwartek, 16 marca 1899 roku o godzinie 8,45 rano. Dumny ojciec zapisał w rodzinnej kronice, iż sam pełnił obowiązek akuszerki. W dwa dni później dziewczynkę ochrzcił ks. Jakub Żabecki nadając jej trzy imiona: Stanisława Maria Józefa.

I tak Stanisława wzrastała w religijnej atmosferze domu Rodzińskich. W domu często słychać było grę Michała komponującego własne utwory i przygotowującego nuty dla chóru.

Przyszedł trudny czas dla rodziny. Dzieci dorastały, a u matki coraz bardziej postępowała choroba. Również ojciec coraz bardziej walczył z reumatyzmem, który coraz częściej utrudniał wykonywanie zawodu i spełnianie obowiązków. Rodzina znalazła się w kłopotach finansowych na które bogata rodzina Marianny pozostała obojętna. Do stałych kłopotów finansowych dołączyła się śmierć rocznej córki. Michał, aby móc leczyć żonę zaciągał pożyczki pod zastaw hipoteczny ziemię.

Marianna Rodzińska zmarła w wieku 28 lat zostawiając czwórkę dzieci. Najmłodsza miała niespełna dwa lata. Trudności w zapewnieniu bytu dzieciom, nowe ataki reumatyczne pogrążyły i wyczerpały Michała. Dzieci zaczęły przeżywać bardzo trudny okres swojego życia. Były zaniedbane, głodne, ludzie je dokarmiali i ubierali. W dwa lata po śmierci żony zmarł Michał. Nabawił się zapalenia płuc w czasie kolędy, gdy towarzyszył proboszczowi jako organista.

Osieroconymi dziećmi nie zainteresowała się rodzina. Podzielono je i oddano na wychowanie. Taką decyzję podjęli: proboszcz ks. Jakub Żabecki i siostra Stanisława Leniart – przełożona dominikanek z Nawojowej.

Tak więc Stanisławą (10 lat) i Janiną (4 lata) zaopiekowały się dominikanki. Osieroceni chłopcy: Julian (14 lat) i Ludwik (8 lat) zamieszkali u rodziny Nowakowskich.

 

Zgromadzenie Sióstr św.Dominika zostało założone przez Sługę Bożą matkę Kolumbę Białecką. Siostry pracowały w tej parafii od 1889 roku. Była to ich pierwsza placówka zakonna na terenie diecezji tarnowskiej. Siostry katechizowały, opiekowały się chorymi, prowadziły podręczną apteczkę zaopatrzoną w niezbędne środki medyczne. Ich działalność spotkała się z wielkim uznaniem wśród wiernych

i duchowieństwa, jak również przyczyniła się do szybkiego otworzenia kolejnych domów zakonnych na terenie diecezji.

Należy podkreślić, iż przełożona klasztoru, siostra Stanisława Leniart była również przygarniętą sierotą bezpośrednio przez założycielkę zgromadzenia siostrę Kolumbę Białecką.

 

Osobowość przełożonej z Nawojowej, która kształtowała się w środowisku pierwszych polskich dominikanek radykalnie żyjących Ewangelią, była wzorem dla młodej wychowanki Rodzińskiej.

Siostra Leniart przyjęła taką samą postawę wobec sierot, jak kiedyś s.Kolumba Białecka w stosunku do niej. Te pozytywne doświadczenia wyniesione z własnego dzieciństwa przekazała przygarniętym dziewczynkom, które do końca jej życia w 1943 roku zwracały się do niej “mamo”.

W atmosferze życia klasztornego, obecności sióstr, ks. Jakuba Żabeckiego wzrastała Stanisława Rodzińska.

W Nawojowej ukończyła Szkołę Ludową prowadzoną przez dominikanki. One przygotowały ją również do pierwszej Komunii świętej. Dalszą edukację podjęła w Seminarium Nauczycielskim w Nowym Sączu. Siostry przekazywały jej umiejętności, które same posiadały.

 

Od dłuższego czasu Stanisława nosiła się z zamiarem wstąpienia do Zgromadzenia. Pragnienie to było bardzo intensywne. Mimo trwającej pierwszej wojny światowej i sukcesów w nauce przerwała Seminarium Nauczycielskie i rozpoczęła formację zakonną w Wielowsi k/Tarnobrzega.

23 sierpnia 1916 roku Stanisława Rodzińska opuściła Nawojową udając się do Wielowsi. W kilka dni później rozpoczęła okres postulatu.

Stanisława Rodzińska po wstępnym okresie próby otrzymała biały habit zakonny. Zgodnie z tradycją przyjęła nowe imię: Maria Julia. 4 września 1918 roku po złożeniu pierwszej profesji zakonnej, siostra Julia została wysłana do Krakowa w celu kontynuowania przerwanej wcześniej nauki. Działalność światowo – wychowawcza potrzebowała do tego przygotowanych dominikanek. Siostra Julia Rodzińska uzyskała świadectwo maturalne w Seminarium Nauczycielskim Świętej Rodziny w maju 1919 roku. W okresie wakacyjnym ukończyła w Poznaniu kurs ochroniarski.

Dalsza formacja siostry Julii przebiegała w domach zakonnych, do których była wysyłana przez władze Zgromadzenia. W 1922 roku w Nowym Sączu uzyskała, po zdaniu egzaminu kwalifikacyjnego, patent stałej nauczycielki. Przez Radę Zgromadzenia (2.VIII 1924 roku) została dopuszczona do wieczystych ślubów. Dwudziestopięcioletnia Julia Rodzińska 5 sierpnia 1924 roku złożyła w Wielowsi wieczyste śluby zakonne. Tym razem oświadczyła, że chce złożyć śluby “dobrowolnie i świadomie dla doskonałej Służby Bożej i zapewnienia sobie zbawienia”. Świadkiem tej uroczystości była jej “druga mama” – siostra wikaria Stanisława Leniart. Siostra Julia edukację intelektualną ukończyła w 1926 roku otrzymując świadectwo Wyższego Kursu Nauczycielskiego w Wilnie. Uzyskała wówczas wyższe przygotowanie pedagogiczne.

 

W 1919 roku siostra Julia Rodzińska została skierowana do Mielżyna koło Gniezna. Należała do pionierskiej grupy sióstr wysłanych do zorganizowania klasztoru i zakładu dla Sierot. Pracowała wśród sierot przywiezionych po pierwszej wojnie z Mińska Litewskiego. W celu pozyskiwania środków finansowych na utrzymanie ośrodka i sierot siostry organizowały przedstawienia, imprezy artystyczne i wystawy prac dzieci. Goście zwiedzający Zakład chętnie kupowali te wyroby. Siostra Julia, obdarzona zmysłem artystycznym i organizacyjnym, wspierała swoim zaangażowaniem i pomysłami. Już od Mielżyna jej życie zakonne zostało połączone z pracą wśród sierot.

13 grudnia 1922 roku przybyła do Wilna i pozostała w nim przez 22 lata. Siostra Julia Rodzińska dała się poznać jako wybitny pedagog i wychowawca ceniony przez uczniów. Była nauczycielką wymagającą, sprawiedliwą i mobilizującą dobrym słowem. Praca jej została zauważona przez władze oświatowe i potwierdzona nominacją na kierowniczkę Szkoły Podstawowej w latach 1926 – 1931. Miała wówczas 27 lat. Cieszyła się zaufaniem sióstr i władz Zgromadzenia. Dwukrotnie została wybrana na delegatkę na kapitułę generalną.

W 1934 roku siostra Julia Rodzińska otrzymała nominację na przełożoną domu w Wilnie i kierowniczkę Zakładu dla sierot. Podejmowała nowe, często prekursorskie inicjatywy apostolskie. Zorganizowała na stałe kolonie i półkolonie dla najbiedniejszych dzieci Wilna. Za wzorowe prowadzenie Zakładu dla Sierot otrzymywała nagrody Wojewody Miasta Wilna. Uzyskane pieniądze przeznaczała tylko dla dzieci. Społeczeństwo Wilna nazywało ją “matką sierot”.

Jako przełożona dominikanek dbała o potrzeby duchowe i materialne sióstr. Wymagała sumienności i obowiązkowości w pracy, a równocześnie potrafiła usprawiedliwiać ich ludzkie słabości. Klasztor na Witebskiej był otwarty i gościnny. Wielokrotnie przyjmowała w nim swoich rodaków z Nawojowej, którzy przyjeżdżali z pielgrzymką do Matki Bożej Ostrobramskiej. Zabiegała o to, by mogli jak najwięcej skorzystać z pobytu w Wilnie.

W ciągu trzech lat po objęciu kierownictwa domu sierot zwielokrotniła liczbę wychowanków wśród których znajdowały się dzieci różnych narodowości. Starała się je jednak wszystkie zauważyć i okazać im, że ich lubi. Jej działalność budziła szeroką aprobatę mieszkańców Wilna.

W 1937 roku siostra Julia została poddana poważnej operacji żołądka. Dolegliwości te dokuczały jej od dziecięcych lat. Siostra Julia prowadziła działalność wychowawczą w Zakładzie Sierot i Szkole Powszechnej aż do momentu przejęcia ich przez Litwinów w 1940 roku. Wojenne dzieje Wilna (1939-45) były wyjątkowo skomplikowane z powodów politycznych i narodowościowych. We wrześniu 1940 roku siostry nauczycielki zostały zwolnione z pracy i za zgodą władz kościelnych chodziły w strojach świeckich. Chciały jak najdłużej wywierać wpływ na wychowanków, których próbowano na siłę zlitwinizować. Ostatecznie w styczniu 1941 roku zostały wyrzucone. Siostra Julia na zawsze opuściła klasztor na Witebskiej, a Zakład dla Sierot przeszedł w ręce Litwinów. W ten sposób przerwana została “oficjalna” praca wychowawcza sióstr, która prowadzona była w Wilnie od 1922 roku.

 

Mimo ciężkich warunków okupacyjnych, życie religijne i narodowe zaczęło pulsować podziemnym nurtem. Siostra Julia rozpoczęła tajne nauczanie; języka polskiego, religii i historii. Aresztowania prawie wszystkich zakonników i zakonnic zdezorganizowały działalność konspiracyjną prowadzoną przez duchowieństwo. Były to ewidentne uderzenia w polskość Kościoła. Siostra tym razem jeszcze uniknęła aresztowania. Podjęła się organizowania akcji żywnościowych dla księży emerytów pozbawionych środków do życia, a przygarniętych do domów przez ludzi świeckich.

12 lipca 1943 roku na kapelanii sióstr wizytek zostały aresztowane siostra Julia i trzy inne dominikanki. Umieszczono je w więzieniu Gestapo na Łukiszkach, które w czasie drugiej wojny światowej stało się miejscem masowych kaźni Polaków. Julia Rodzińska została osadzona w izolatce numer 31 b. Izolatka była cementową szafą, w której można było tylko siedzieć. Dodatkowym źródłem bólu był niewystarczający dopływ powietrza i konieczność przyjmowania niezmiennej pozycji ciała. Siostra Julia została oskarżona o działalność polityczną i kontakty z partyzantami polskimi. Wobec siostry został zastosowany ostry reżim i rok ścisłej izolacji. Była więc traktowana surowiej niż pozostali więźniowie z cel zbiorowych. Mimo użytych wobec niej form nacisku w czasie przesłuchań i presji izolatki, nie załamała się duchowo ani fizycznie.

Więźniarki z Łukiszek opisały metody zadawanych tam cierpień. Były bite i szykanowane, a jęki maltretowanych słychać było dniem i nocą. W celu wymuszenia zeznań pokazywano im, w tzw. Katowni, więźniów już po przesłuchaniu, lub raczej to, co z nich pozostało. Stosowano torturę psychiczną mówiąc, że w ręku Gestapo znajdują się już osoby najbliższe więźniarkom. Na potwierdzenie tych słów pokazywano przedmioty, które do nich należały. Więźniarki musiały w izbach tortur zmywać posadzki, które stale były zbroczone krwią. Więźniarka, która spotkała siostrę Julię prowadzoną z izolatki, zauważyła spokój i skupienie, które promieniowały z jej twarzy. Nie było widać oznaki załamania czy wewnętrznej rezygnacji. Tajemnicą pozostaną duchowe przeżycia siostry Julii.

Wobec zbliżającego się 3 frontu Białoruskiego więźniowie polityczni z Łukiszek, a wraz z nimi Julia Rodzińska 45 letnia schorowana zakonnica jako niebezpieczna dla III Rzeszy została wtłoczona do bydlęcego wagonu i przewieziona do obozu koncentracyjnego Stutthof koło Gdańska. Tak więc od lipca 1944 roku Julia Rodzińska została więźniarką obozu koncentracyjnego w Stutthof. Więźniarki przyjmowane były wśród drwin i żartów, w sposób brutalny. By upokorzyć godność tych kobiet, dokonywano na oczach żołnierzy niemieckich i uwięzionych mężczyzn badana ginekologiczne.

Siostra Julia została przeznaczona jako polski więzień polityczny z numerem 40992 do żydowskiej części obozu. Tam niezwykle brutalnie traktowano i głodzono więźniarki. Miało to na celu szybkie pozbycie się ich ze względu na liczebność stale nadchodzących nowych transportów żydowskich. Ogromny tłok w całym obozie usiłowano rozładować wprowadzając terror fizyczny i psychiczny. Niszczono głodem, biciem i pracą ponad ludzkie siły. Panujący tam terror scharakteryzowano następująco: “Była wielka śmiertelność, a praca wyniszczała każdą z nas. Byłyśmy głodne [...]. Selekcjonowano najsłabsze spośród nas i przeznaczano na śmierć przez gaz i spalenie”. Stosy trupów leżały obok baraków żydowskich i we wszystkich więźniach budziły przerażenie. Esesmani ze szczególnym okrucieństwem traktowali kobiety, które przypominały “półtrupy”. Życie w warunkach stałego głodu, brudu, insektów i egzekucji deformowało psychikę więźniów.

W takich ekstremalnych warunkach życia obozowego ujawniła się głęboka pobożność siostry Julii. W baraku, w którym były przede wszystkim Żydówki różnych narodowości, Siostra zorganizowała i prowadziła modlitwę wspólnotową. Stale przypominała towarzyszkom cierpienia o wartościach religijnych, które chciał w nich zadeptać panujący system. Modlitwa płynąca z wiary pomagała obronić niszczone i ciągle poniżane człowieczeństwo. Praktyki religijne były w obozie zakazane i surowo karane. Dla więźniów stawały się także ruchem oporu przeciwko zalewającej fali zła.

Siostra Rodzińska udręki obozowe znosiła spokojnie i z modlitwą na ustach. 

W duchu wiary przyjmowała wszelkie szykany i obozowy reżim. Więźniarki podkreślały, że w tak trudnych warunkach obozowej rzeczywistości ciągle się modliła. Jej modlitwie towarzyszyły jęki cierpiących, przekleństwa hitlerowców, a nawet więźniów ogarniętych rozpaczą. Zaduch palonych ciał z krematorium i stosów całopalnych wywoływał wśród głodnych więźniów uczucie mdłości. Rozlegały się strzały – znaki trwających egzekucji.

Siostra Julia swoim zaangażowaniem udowadniała, że nawet tutaj należy zauważyć człowieka bardziej potrzebującego od siebie. Dzieliła się swoja mizerną porcją żywności, cieplejszą odzieżą. Nie chciała przeżyć za cenę niedostrzegania wygłodniałych oczu więźniarek, dlatego dzieliła się dosłownie wszystkim. Swoim autorytetem tłumiła u innych więźniów prymitywne reakcje wyzwalane przez życie obozowe. Cieszyła się uznaniem wśród więźniów i traktowano ją jako arbitra w sytuacjach konfliktowych. Nawet kapo traciło w obecności siostry Julii pewność siebie.

Można byłoby długo przytaczać relacje wspomnień o siostrze Julii, jej życiu i postawie w życiu obozowym.

W listopadzie 1944 roku wybuchła w obozie kolejna epidemia tyfusu, która rozprzestrzeniła się głównie wśród kobiet w części żydowskiej, wyniszczonych głodem i ciężką pracą. Zdrowi więźniowie izolowali się od zarażonych, bo pragnęli przeżyć obóz. Chorzy byli więc pozostawieni własnemu losowi. Ich powolna śmierć dokonywała się w koszmarnych warunkach. Współtowarzyszki prosiły siostrę Julię, by nie służyła zarażonym. Odradzały jej podjęcie tej decyzji, gdyż zbliżał się front 

i była szansa przeżycia obozu.

Pomoc ofiarom epidemii w warunkach obozu koncentracyjnego była równoznaczne z akceptacją śmierci, zgodą na śmierć i umieranie w warunkach, gdzie ciała zżerane były przez wszy i rozkładały się we własnych nieczystościach. Barak nr 30 był umieralnią, do której nikt nie chciał się zbliżyć. Jedynie siostra Julia zwilżała im usta z trudem zdobytą wodą. Jedną z polskich więźniarek, tak wyniszczoną tyfusem, że uznano ją za martwą w ostatniej chwili wyciągnęła ze stosu całopalnego. Kobieta ta przeżyła obóz i złożyła świadectwo o poświęceniu siostry.

Siostra Julia do końca swojego życia służyła innym, chociaż z coraz większym trudem mogła się poruszać. Chorzy wzywali ją po imieniu i czekali na jej pochylenie się nad nimi. W gorączce tyfusowej, która ogarnęła organizm i z jej oczu popłynęły łzy.

26 stycznia 1945 r. rozpoczęła się ewakuacja obozu Stutthof. Esesmani zachęcali słabych i chorych, by pozostali w obozie. Najbardziej wyniszczeni nie opuścili swoich baraków. Była wśród nich siostra Rodzińska. Część żydowska była ściśle izolowana od reszty obozu. Ofiary w niej przebywające konały bez żadnej pomocy sanitarnej. Komanda więźniów co pewien czas zbierały ciała ofiar i paliły na stosie całopalnym.

20 lutego 1945 roku w baraku nr 27 zmarła siostra Julia Rodzińska. Pozostała na zawsze wśród ofiar tyfusu, a cisza, która objęła pryczę siostry Julii, była znakiem jej odejścia do wieczności.

 

Nagie ciało Siostry, położone na stosie ofiar, ktoś okrył kawałkiem obozowego materiału, jako wyraz wdzięczności i czci.

 

Na podstawie książki: “Moc w słabości – życie i męczeństwo Siostry Julii Rodzińskiej” - Justyna Mirosława Dombek OP, Kraków 1998.